piątek, 8 grudnia 2017

Skrzydła Kruka Część I. Przemiana

Błądząc wśród myśli i znaków jak mała muszka wciąż szukała... ale czego? TEGO właściwego, niepowtarzalnego. Może miłości, może przytulenia. Ta pustka, która w niej była, jak echo powtarzała wciąż te same słowa. Gdzie jesteś moje spełnione marzenie? Ale nikt nie potrafił jej pomóc, bo to było w środku, w niej samej. Teraz patrzyła przez szybę jadącego pociągu. W sumie cieszyła się, że jedzie, że się porusza. Może tam gdzieś na kolejnym przystanku w końcu się spełni.. Chciałaby być odważniejsza, twardsza wgryźć się, wbić pazury w otaczającą ją rzeczywistość, ale nie potrafiła. Świat jest czarno-biały, słodko-gorzki.., a gdzie róż? Gdzie kolory zachodu słońca? Pociąg się zatrzymał i obok usiadł jakiś mężczyzna. Naruszył jej prywatność, jej wyspę do tej pory bezludną. Do ciszy oblepiającej ją ze wszystkich stron dołączył nowy dźwięk - oddech drugiego człowieka. To nic, pomyślała i tak wysiadam na następnym przystanku. Kamila jadąca do domu, zmęczona pracą, rutyną, śmiechem znajomych.  Nieznajomy otworzył jakieś czasopismo i zatopił się w lekturze. To dobrze, przynajmniej nie trzeba szukać na siłę tematu do rozmowy. Nagle wokoło zrobiło się biało, potężna eksplozja rozsadziła ściany między przedziałami. Poczuła jak potężny huk wwierca się w głowę i niemal rozsadza czaszkę. Odruchowo skuliła się na siedzeniu chowając głowę między kolana i osłaniając rękami twarz. Później była tylko cisza i ciemność...
- Pani Kamilo? Słyszy mnie pani? - światło wdzierające się pod powieki sprawiało ból. Czuła na policzku piekącą ranę, ale była zbyt słaba by dotknąć twarzy.
- Miała Pani dużo szczęścia.. wszyscy zginęli.. - urywki zdań coraz słabiej docierały do jej świadomości. Zapadała się w jakąś miękką czerń.
- Kamilo. .-znajomy głos sprawił, że spojrzała w tamtą stronę. Babcia? Przecież ty.. Co ja tu robię?
- Cii.. Już czas byś odkryła siebie na nowo. Musisz wrócić już czas.. - Nic nie rozumiała. Czy powinna zacząć się bać? Czerń zaczęła się rozmywać, aż stała się bielą szpitalnych ścian, bielą światła lampy nad stołem operacyjnym.
- Ależ nas pani przestraszyła! Prawie nam odpłynęłaś dziewczyno! - jakaś twarz uśmiechała się do niej. - Uratowali mnie tylko poco? "
Już czas by odkryć siebie na nowo". Słowa sprawiły szybsze bicie serca. Gwałtowny skok ciśnienia. Pulsowanie w skroniach. Zaczerpnęła głęboko powietrza by się uspokoić. Nie czuła bólu, pewnie podali jakiś środek przeciw bólowy.
Miała dużo szczęścia, mówili, że przeżyła jako jedyna w wagonie. Po tygodniu wyszła ze szpitala. Długie blond włosy zaplecione w warkocz, zielone oczy ukryte pod przeciwsłonecznymi okularami - jeszcze ciągle wrażliwe na światło. Luźny, błękitny płaszczyk skrywał smukłą sylwetkę. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Zawsze wybierała samotne wyprawy w góry z dala od ludzkich oczu. Tam odpoczywała, albo raczej próbowała uchwycić tak chwiejną równowagę. Czuła w sobie dwa sprzeczne żywioły. Zatopiona w myślach nie zwracała uwagi dokąd niosą ją nogi.  Dopiero krople deszczu z zachmurzonego nieba zmobilizowały do szukania schronienia. Deszcz zacinał coraz mocniej, a w pobliżu żadnego skrawka dachu. Dłoń którą miała odgarnąć z policzka mokry kosmyk włosów zastygła w pół drogi. Dziwne,woda sprawiła, że skóra z różowej zmieniła się w srebrzystą!
- Co jest do cholery???! - tętno przyśpieszyło, patrząc na swoje srebrzyste dłonie, czuła przypływ adrenaliny, serce biło jak oszalałe, ze strachu, a może od narastającej histerii czy gniewu, że coś się dzieje wbrew niej, poza nią. Czuła jak wzburzona krew dociera do uśpionych do tej pory części umysłu. Coś w niej się zmienia, rozrasta. Najpierw było lekkie mrowienie w opuszkach palców potem na dłoniach zaczęły się tworzyć najpierw małe, później coraz większe kule ognia. Przerażona cisnęła jedną w wielki głaz, a ten z wielkim hukiem rozsypał się w drobny pył. Zaczęła uciekać. Przeszłość i teraźniejszość zlewały się w jedno. Dokąd chciała uciec i przed czym? Nogi same ją niosły, ze świstem mijała drzewa i przydrożne głazy miała wrażenie, że czas stoi w miejscu, a ona porusza się z zawrotną prędkością. W parę chwil była już w domu, zatrzasnęła za sobą drzwi. Zdyszana oparła się o nie i rozejrzała po pokoju. Cisza działała kojąco na rozbiegane myśli. Jeszcze raz spojrzała na dłonie, już prawie wyschły, gdzie nie gdzie tylko było widać srebrzyste cętki.. Stanęła przed lustrem. Długi mokry warkocz, przemoczony płaszczyk, ale to nie było ważne. Srebrzyste dłonie w których kryły się kule ognia, nogi niosące szybciej niż wiatr. Były w niej dwie sprzeczności woda i ogień. Z jednej strony twarz zwyczajnej dziewczyny pragnącej wieźć spokojne, przewidywalne życie, a z drugiej..
-Kim jestem? Czym jestem? - dwie wielkie łzy spływały po policzku tworząc srebrzystą ścieżkę. Przynajmniej wiedziała skąd w niej te rozchwianie i zagubienie. Całe życie było jak woda i ogień. "Odkryjesz siebie na nowo" i co dalej? Gdy już ochłonęła z pierwszych emocji pomyślała jak bardzo teraz jej życie się zmieni.
Będę musiała zrezygnować z pracy w księgowości. Tylko co powiem dla Szefa. "- Panie Echo muszę zrezygnować z pracy w tym dziale bo boję się że puszczę wszystko z dymem." zachichotała.  Trzeba coś wymyślić.
Biuro rachunkowe Pana Echo mieściło się w starym budynku z rzędem kolumn połączonych łukiem.  Tak jak by bogowie greccy wyprowadzając się pozwoli mu zająć to lokum. Piaskowy kolor ścian współgrał z kolorem otoczenia. Płyty chodnikowe, mur otaczający budynek były w podobnym odcieniu. Cień kolumn  emanował przyjemnym chłodem i dawał ukojenie w upalny dzień. W pracy Kamila wyglądała zupełnie inaczej. Włosy spięte w zgrabny kok z tyłu głowy, szara spódniczka do pół łydki  i biała bluzka z falbanką przy kołnierzu. Całości dopełniały dodające twarzy powagi przyciemniane okulary. 
Postanowiła jednak zostać, jeśli nie będzie się denerwowała to nic złego się nie stanie. Zresztą lubiła swój fach, liczby były przewidywalne.  Właśnie wychodziła z biura ze stertą dokumentów, gdy nagle jakiś mężczyzna zastąpił jej drogę. Zderzenie było nieuniknione, a dokumenty wystrzeliły w górę jak fontanna. Normalnie użyła by swoich zdolności i połapała kartki zanim opadły na ziemię, ale w około było zbyt dużo ludzi. Nieznajomy rzucił się jej na pomoc i wspólnie doprowadzili dokumenty do porządku. Podał jej rękę i pomógł wstać, gdy ich dłonie się spotkały nagle przeskoczyła między nimi srebrzysta iskra. Kamila poczuła, jak wszystko w niej zamiera. Wzburzona woda i palący ogień nagle przycichły. Po raz pierwszy w jej rozkołysanych zmysłach zapanowała cisza. Zaskoczona cofnęła rękę i uciekła. Kamila nieczuła się zbyt dobrze w towarzystwie mężczyzn, przytłaczali ją, peszyli i te ich spojrzenia jakby oczekiwali czegoś więcej. Ale ten był inny, przez tę jedną chwilę kiedy mogła mu się przyjrzeć... intrygował ją. Czarne włosy, brązowe oczy, w których igrały chochliki przekorne i zuchwałe. Na chwilę zamknęła oczy, zapragnęła znowu poczuć.. NIE!  Pociąg ruszył. Do domku. W góry. Tam gdzie czuła się najbezpieczniej. Do jej azylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz