Para bohaterów – kobieta i mężczyzna – siedzą na plaży. Słońce
świeci, fale szumią, mewy latają i skrzeczą. Jest ciepło i przyjemnie.
Mężczyzna
odwraca się do kobiety – i nagle wszystko układa mu się w głowie w
zgrabną całość. Nagle wszystko jest jasne. Epifania. Co takiego
zrozumiał i jaki bodziec go do tego zrozumienia doprowadził? Czy chodzi o
to, że wreszcie znalazł kobietę swojego życia? Wie, że będą razem – do
końca? Czy też inaczej: wreszcie ułożył wszystkie poszlaki w logiczny
ciąg zdarzeń i rozumie już w jaką grę wplątała go kobieta. Rozumie jej
intrygę, przejrzał to.
A może po prostu widzi mackę Cthulhu, która dyskretnie wystaje bohaterce z ucha? Cokolwiek się stało – wszystko w Twoich rękach.
To
było cudowne popołudnie. Słońce ogrzewało mu plecy. Mewy zataczały
kręgi na niebie,a morskie fale tak kojąco szumiały. Najważniejsza była
Kaśka, leżała obok na wyciągnięcie ręki. Jak to powiedział Piotrek?
Zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć. „To jest kobieta… jak lwica,
piękna i niebezpieczna” Co on mógł wiedzieć. „Ewka wspomniała, że
widziała ją w parku z jakimś typem..” „Mam paru znajomych, nie przejmuj
się, to tylko koledzy” Wspomnienia jak kartki w albumie zaczęły
przesuwać się przed oczami. „Zginą Kowalski biznesmen, znaleziono go w
parku pod krzewem magnolii”, „Kochanie co masz we włosach? To magnolia,
pasuje mi prawda?” „Spóźniłaś się. Przepraszam coś mnie zatrzymało” i
ten skrawek porwanej sukienki. Poczuł ucisk w żołądku. Nie! To
niemożliwe! Podniósł się na łokciach i spojrzał na dziewczynę. Spała na
brzuchu. Powiódł wzrokiem po jej zgrabnej sylwetce i zatrzymał się na
tatuażu na nodze – imitacja węża oplatającego się wokół kostki. A może
to coś więcej? Przez chwilę walczył z falą gniewu i rozczarowania
zalewającą jego umysł. Kim była? Kobietą którą kochał? Czy
przestępczynią, której
szuka cała policja w mieście? Czyjś cień
padł na złoty piasek między nimi. Obrócił się i zmrużył oczy od słońca.
Przed nim stał wysoki muskularny mężczyzna w opiętej pasiastej koszulce z
krótkim rękawem i białych bawełnianych spodniach do pół łydki.
- Przepraszam ja do Kaśki – omiótł czujnie plażę, na jego nadgarstku błyszczał zegarek z wielką złotą tarczą.
Kaśka
mrucząc obróciła się na plecy, najpierw spojrzała na typa, a później na
niego swoimi pięknymi, dużymi, niebieskimi oczami. Były zimne, piękne,
ale zimne.
Nagle jakby kotara opadła mu z oczu, ujrzał wszystko w jaskrawych barwach i konturach jak ostrze noża. Już wiedział co ma robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz