niedziela, 10 grudnia 2017

ćwiczenia z pisania - Manekin.

Nie wie, dlaczego jest świadomy. Nie może się też ruszać, nie oddycha, w żaden sposób nie reaguje – dla postronnych to tylko kukła. Mimo to czuje, widzi, słyszy, rozumuje nie gorzej od człowieka. Pracownicy sklepu przebierają go w nowe stroje, ustawiają w nowych kompozycjach z dekoracjami oraz innymi manekinami. Zwykle jednak jego istnienie to przymusowy bezruch z widokiem na ulicę po drugiej stronie szyby.
Co się dzieje w jego głowie? Co sądzi o swoim położeniu? Co sądzi o ludziach, których obserwuje? Czy dostrzega rzeczy, których my byśmy nie dostrzegli?
Czy potrafisz zrobić z tego opowieść?


 
Kolejny dzień regulowany unoszeniem i opadaniem rolet sklepowych. Tym razem niespodzianka! Nowy bilbord na przeciwległej ścianie. Reklamę karmy dla kotów zastąpiła zmysłowa blondynka z ustami czerwonymi jak krew. Ktoś postawił puszkę po piwie na parapecie witryny. Stopniowo wraz z wędrującym po niebie światłem ruch za szybą się zwiększał. Schemat powtarzający się codziennie. Ta pani w płaszczu z puchatym kołnierzem, jakby nie zauważała zmieniającej się mody. Zawsze gdzieś się spieszyła. W różowych szpilkach drobnymi kroczkami przepływała obok wystawy sklepowej. Raz nawet na niego spojrzała, miał wtedy na sobie tą niebieską sukienkę w tulipany. I dzieciaki wracające ze szkoły, na chwilę przyklejały nos do szyby i robiły śmieszne miny. Najciekawszy był ten zarzygany bezdomny, wieczorem przemykał zaułkami ze swoim chudym kotem pod pachą. Grzebał w koszach wyciągając puszki i inne skarby. Czuł z nim jakąś więź. O ile plastikowy manekin miał prawo cokolwiek czuć. Bezpłciowość. Dzisiaj ubrano go w sukienkę, przyklejono do ręki damską torebkę, na głowie peruka – burza rudych loków. Jeszce tydzień temu był łysy z krawatem na szyi, w eleganckim garniturze. I zawsze uśmiechnięty. A ten bezdomny ubrany w luźne, za luźne ubranie w nijakim kolorze chował w środku całą swoją osobowość. Podejrzewał, że zrezygnował z niej na rzecz tych puszek z resztką piwa na dnie. Ciężkie rolety jak powieki zaczęły opadać, wokoło gasły światła sklepowe przed sobą miał jednolitą czerń. Do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz