sobota, 24 lutego 2018

Mój przyjeciel Księżyc


 
Pani Nocy wspięła się na palce i potrząsnęła nieboskłonem.
Tym gwiazdom, które spaść nie chciały, rzekła. Zaczekajcie na wiatr. Biały puch przykrył krawędzie Księżyca. Kichną wznosząc w około obłoki białego kurzu.
- Na zdrowie.
Małe drobniutkie stworzonko poruszyło się. Do puki stało nieruchomo nikt nie zwracał na nie uwagi. Miało srebrne łapki i długi mysi nosek.
- Jestem Srebrzysta Mi.
Księżyc powoli uformował twarz w uśmiech. Mi delikatnie ujęła fałdy liliowej sukni i grzecznie dygnęła. Była niemal przezroczysta.
- Chciałam..chciałam prosić o odrobinkę księżycowego piasku.
-Jak śmiesz! Wiesz co by było jakby każdy tak przychodził i brał co mu się podoba!?
Złota Gwiazdka z długim ogonem wylądowała obok Mi. Srebrzysta wystraszyła się i schowała w cieniu Księżyca. Cała drżała.
- Widzisz co zrobiłaś? Wystraszyła się. - mały, pyzaty Aro pokręcił z dezaprobatą głową. - Nie można było delikatniej?
Przygładził swoje długie, złociste loki. Jego duże, pistacjowe oczy przeważnie łagodnie patrzące na innych, teraz błyszczały gniewnie.
Księżyc stopniowo zmarszczył brwi na swojej wielkiej twarzy, a usta ułożył w kształt litery „o”.
Mi wskoczyła do jednego z księżycowych kraterów i już po chwili wystawały z niego tylko koniuszki srebrnych uszu.
- Ja..ja nie chciałam..ja tylko.. - szepnęła cichutko.
- Nie możesz! Już mówiłam.. - uniosła się znowu Gwiazdka.
- Cicho.. - Aro podfruną i złapał Gwiazdkę za ogon. - Przecież nic złego nie zrobiła.
-Au! Puść mnie! Ja tylko bronię Go przed uszkodzeniem.
Księżyc przeniósł spojrzenie z Gwiazdki na Aro i znów na Jego twarzy pojawił się uśmiech.
Sięgnął swoją chmurową dłonią i wyciągną drżącą Mi z krateru. Później drugą ręką sięgnął nad czoło i ostrożnie podniósł między palcami szczyptę piasku.
- Do czego potrzebny ci ten piasek? – zapytał łagodnie Aro. Był duchem spokojnych snów.
- Do księżycowej babki – Mi uśmiechnęła się nieśmiało. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę, na którą Księżyc wsypał piasek. Starannie zwinęła w tobołek i schowała z powrotem do kieszeni.
- Babkę? Jak to? Przecież do babki dodaje się mąkę, jajka. Ale księżycowy piasek?
- To nie dla mnie. Poranne Westchnienie potrzebuje trochę księżycowego piasku by powstać.
Zawsze jest takie blade.. delikatne. Niemal się przelewa między palcami.
- I to mówi ta co drży z każdym głośniejszym dźwiękiem? - prychnęła przekornie Gwiazdka.
- Przecież jestem Srebrną Poświatą księżyca. A poświaty takie już są. - szepnęła nieśmiało Mi.
Księżyc przymkną oczy i szeroko ziewnął. Przetarł dłońmi zaspane powieki.
- Oho. Musisz się pospieszyć – uśmiechnął się Aro. - Niedługo nadejdzie Świt.
- Już wszystko mam: wieczorną rosę, księżycowy piasek, złote krople zachodu słońca i słodki aromat Maciejki. - Srebrzysta Mi znikła wśród porannej mgły.
Gdy nadszedł Świt poczuł słodki zapach fioletowych kwiatów. Może to sprawiły wypieki Mi, ale Poranne Westchnienie tym razem było bardziej rześkie. Wypłynęło z mroku i rozlało się już nie szarością lecz lekkim fioletem, a później jakby rumieniąc się przyprószyło niebo odrobiną różu.
Srebrzysta Mi kryjąc się w ostatnich promieniach księżycowej poświaty uniosła głowę i spojrzała na drzemiący już Księżyc.
- Dziękuję Przyjacielu – szepnęła w niebo – Słodkich snów...

niedziela, 18 lutego 2018

krótki wiersz o lataniu

Rozłóż skrzydła i leć
gdzie myśl zatrzymać się nie odważy
gdzie ból od skroni aż do pięt
zginie wśród świetlistych marzeń

zamknęłam drzwi
wciąż słyszę szept
wspomnień tych z trupią twarzą
i twardy mur w podstawach pękł

znów tamę przerwało...