czwartek, 7 grudnia 2017

Część III Wielkie przebudzenie.

Wschodzące słońce połaskotało śpiących bohaterów w noski  budząc ze spokojnego snu. Świnki z tradycyjnym okrzykiem - Nagroda! Zaczęły tańczyć na około stołu, szklanego stołu. Tęczowy nietoperz ziewał dyskretnie przyglądając się tańcowi radości.
-Panie Gacku, nie chcielibyśmy zostawiać was z pustym - podjęła uroczyście Czerwony Kapturek - dlatego w zamian za Kwiat Dobroci zostawiam wam wszystkie fanty z mojego plecaka. Fanty zostały uroczyście wysypane u stóp Nietoperza.
Książę poprawił przekrzywioną podczas snu koronę i wygładził fałdy peleryny.
- Cóż za twarzowe różowe skarpety, na mnie za małe, niestety.
Nietoperz założył je sobie na uszy -jakie cieplutkie -westchną z błogą miną.
- O, są i gwoździe.. i nóż do szkła... wszystko się przyda - zadowolony przeglądał zawartość plecaka - portrety rodzinne sobie powieszę, jakieś te ściany takie..gołe i puste..
- Ale to są gwoździe do wspinaczki.. - próbował wytłumaczyć Krasnal Gburek.
Gdyby dało się przewidzieć skutki poczynań Nietoperza, być może Kapturek nigdy by nie ofiarowała swych fantów. Zaczęło się niewinnie przy pierwszym obrazie powstała tylko drobna rysa, przy drugim rysa niebezpiecznie się rozgałęziła. Przy kolejnym wbitym gwoździu z rysy powstała szczelina.. Rodzina Tęczowego była dosyć liczna, bracia, siostry, ciotki, babcie, zastępy wujków i kuzynów.. trzeba było nieźle kombinować, żeby to wszystko pomieścić. Różowe skarpety chroniły nie tylko przed zimnem, ale także tłumiły dźwięki, więc cichutkie trzaski pękającego kryształu nawet do nietoperza nie docierały, dopiero potężne TRACH wzbudziło czujność.
-Co to było?? - Tęczowy nietoperz rozglądał się wokoło obserwując wędrujące po ścianach pęknięcia. Cała drużyna stała zbita w gromadę z zapartym tchem wsłuchując się w niewróżące nic dobrego trzaski i zgrzyty.
-Nie, nie , nie.. - wyszeptał Książę po raz pierwszy nie wierszem.
- Cicho.. nic nie mówić, nie ruszać się - ostrzegł Gburek, wycierając spocone ręce o kubraczek - bo wszystko runie...
Trzaski ustały, było tylko słychać niespokojne bicie strwożonych serc i ciche sapanie Reksia.
- IK ! - nerwowa czkawka Świnki rozcięła ciszę jak błyskawica. Ile emocji może wywołać takie pojedyncze czknięcie? Gdy pierwsze okruchy kryształów zaczęły odrywać się od ścian. Która świnka czknęła? Nieważne. Ważne kto był pierwszy w sprincie do wyjścia. Książę z Kwiatem Dobroci pod pachą miała najtrudniej. Parł do przodu jednocześnie, jak na dżentelmena przystało, próbował puścić PANIE przodem. Toczył więc przed sobą zbitą grupkę trzech świnek i Czerwonego Kapturka. Na około jak kometa biegał z podkulonym ogonem Reksio próbując przedostać się do wyjścia, niestety grupka dziewczyn stanowiła zwartą grupkę korkującą wyjście, na końcu Gburek uczepiony peleryny Księcia z powodzeniem nadążał za wszystkimi... Nietoperz wyleciał oknem..
Chwilę po tym, gdy wszyscy wytoczyli się z Kryształowej Groty Szklana Góra runęła. Przy wtórze trzasków, huków i sporych wstrząsów z góry i groty została tylko płaska równina skrząca się pięknie drobinkami kryształów.
- Hmm, myślę że już Kwiat Dobroci nie jest potrzebny, taki huk obudził by umarłego.. -szepnął Czerwony Kapturek .
-Ta góra, co się Śnieżką zowie, gdzie ma luba sobie śni, gdy swe otworzy oczy cóż wtedy powie mi? - zastanawiał się Książę.
No tak, przecież legenda mów że Królewna zakocha się w tym kto ją pierwszy pocałuje... Przez chwilę zastanawiał się nad sensem tego stwierdzenia... Nagle coś sobie przypomniał.
-Płomyk nie!!! -skoczył na równe nogi i pognał do zamku najszybciej jak potrafił. Do zamkowej Śnieżki nie było daleko, ot ze dwa pagórki i trzy strumyki.
-Bo widzisz.. jeżeli od tego wstrząsu..ona się obudzi... -próbował wytłumaczyć uczepionemu peleryny Gburkowi - to Płomyk też.. pewnie.. już się zerwał... Ja wiem że to niby smok..ziejący ogniem i w ogóle... Ale Królewna nauczyła go SIAD, APORT..przynosi pa... skałę, jest bardziej trwała..
Zadyszany stanął u wrót zamku. Most zwodzony opuszczono. Bujnie obrośnięty chaszczami wonnych róż, stanowił by pewnie atrakcję turystyczną. Książę trwożnie rozejrzał się po najeżonej kolcami zieleni.
-A co jak się ukuję i też zasnę? - wyszeptał do Gburka
-To nie ta bajka - odparł Gburek uczepiony peleryny. - poza tym  nigdy nie słyszałem by jakiś Książę kiedykolwiek  ucierpiał od takiej małej ranki.
Czas naglił. Książę westchną, dobył miecza i z malującą się na twarzy desperacją zaczął torować sobie drogę. Gburek miał nie lada wyzwanie, z jednej strony kolczaste zarośla, z drugiej miecz, którym Książę zamaszyście wywijał w prawo i lewo . Gdy myśleli już, że te chaszcze pochłoną ich żywcem ich oczom ukazała się wielka brama zamkowa. Była uchylona. Nasz bohater zaparł się i otworzył je na oścież. Wielkie wiszące pajęczyny zasłaniały majestatyczne obrazy i freski. Jednak nie było czasu na rozglądanie się. Szybko na górę. Kręte schody. Jedno piętro. Drugie piętro. Trze..
Widok jaki zastali lekko nimi wstrząsnął. Coś uwięzło im w gardle i w żaden sposób nie chciało wyjść.  Królewna w zwiewnych szatach leżąca na łożu a obok niej smok wielkości wyrośniętego bernardyna wystawiał brzuszek do drapania wesoło wymachując zielonym ogonem. Płomyk od czasu do czasu wypuszczał z pyska małe języki ognia przypalając zwisające z baldachimu koronki.
- Och witajcie - zaszczebiotało dziewczę - dobrze, że jesteście, strasznie się wynudziłam w tych starych murach. Dobrze że Płomyk mnie znalazł. Słodziak prawda? Książę przytakną.
-A w ogóle co to za hałas za oknem? Jakby coś komuś spadło. Tak się przestraszyłam, że się obudziłam. W ogóle czuję się jak bym przespała ze sto lat. Boże co to za bałagan, ile kurzu. Natychmiast zawołaj Hortensję niech tu ogarnie.
Gadała i gadała, jakby chciała nadrobić sto lat milczenia i bezruchu. Książę i Gburek z przerażeniem patrzyli na siebie. Może jednak jakieś czary mary tu będzie potrzebne. Zaraz jak to leciało? "Gdy odnajdziesz Kwiat Dobroci i do serca jej przyłożysz..."
No i się zaczęło. Książę zaczął wywijać piruety i inne figury, a Królewna trzymając się za brzuch tarzała się po łóżku śmiejąc się do rozpuku.
- Jesteś cudny - szepnęła ocierając łzy rąbkiem chusteczki - Chyba się zakochałam.
- Och Pani mego serca, jakże jestem rad, że ten czar stuletni w końcu z Ciebie spadł.
Książę uklękną przed swą wybranką, ujął jej dłoń i pocałował, a trzy świnki i Czerwony Kapturek chlipały w kącie ze wzruszenia.
I w sumie wszystko skończyło się szczęśliwie Królewna odczarowana, Tęczowy nietoperz zamieszkał w jednej z ciemnych grot zamkowych. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Może tylko szkoda Kryształowej góry i Groty, ale kto wie może wróci Szalony Ogr i wszystko odbuduje. Lecz to już zupełnie inna bajka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz