czwartek, 7 grudnia 2017

część II Kryształowa grota.

Siedmiu towarzyszy niedoli wędrowało niestrudzenie ku Szklanej Górze. Cel był widoczny na kilometr i bił od niego taki blask, że nie potrzebowali mapy by wiedzieć gdzie iść. Właśnie wkroczyli na skalny trakt, gdy nagle ciszę rozdarło wielkie ŁUBUDU!! 
-Przepraszam - mrukną Gburek schylając się po szklaną kulę, która wypadła mu z kieszeni, z namysłem potarł ją o skraj kubraczka i schował z powrotem . - to amulet.
Trzy świnki równocześnie westchnęły, wszyscy byli już zmęczeni ciągłym marszem. Nagle Książę przystanął i przetarł oczy ze zdziwienia.
- A cóż to za dziwna komnata? Czy wzrok mi figle płata??
- Och!! - Świnki także dostrzegły to co Książę - jakie piękne!!
- To kryształowa grota! - wyszeptała zachwycona Czerwony Kapturek.
- Chwileczkę tu jest jakaś informacja -Gburek podszedł do tabliczki i zaczął czytać.
"Kryształowa Grota, gwarantujemy niepowtarzalne doznania.
Wjazd dla Ludzi - 5 zeta,
dla Książąt - 4 zeta,
dla Zwierząt - 3 zeta.
ZAPRASZAMY."
- Nie no zdzierstwo normalnie - oburzyła się żółta świnka.
Wtem ze środka groty rozległ się perlisty śmiech, spazmy śmiechu rozchodziły po całym pomieszczeniu powodując dzwonienie kryształów. Brzmiało to mniej więcej tak jakby ktoś się śmiał jednocześnie wrzucając do szklanki garść szpilek .
-A ha ha ha!  Kto chce płacić niech płaci. Ha ha, Szalonego Ogra nie ma, nikt mnie nie pilnuje, pyszna zabawa się szykuje, a ha ha ha ha!
-Kto żeś ty? Dziwna zjawo? - zawołała Czerwona.
- Jam Nikta, chochlik grot i rozpadlin górskich. Ha ha ha!! Tu nie jeden mnie już zna.
Przez te chochlikowe dzwonienie  Reksio raz po raz potrząsał głową jak by mu coś  wpadło do uszu . Irytowały go te dźwięki. Gdy śmiech umilkł starannie obwąchał wejście do groty i ostrożnie wsadził pyszczek do środka. Nic się nie wydarzyło więc reszta podążyła za nim. Błękitne kryształy mieniły się kolorami tęczy rozrzucając wokoło pryzmat światła. 
- STAAĆ !! - nagle ktoś rykną z góry- dalej nie pójdziecie chyba że zagadkę rozwiążecie.
Ktoś TY!!?? - wrzasną Czerwony Kapturek - JAKĄ ZAGADKĘ? MÓW!!!
-Co to jest? Tylko jedna jest na świecie, gdy po twarzy się poklepiecie.
-A dlaczego tylko po twarzy? - chrumknęła zielona świnka rozglądając się za źródłem dźwięku tajemniczego rozmówcy.
- A.. poco ta twarz??
-Czyja twarz? Swoja czy kogoś?? - jedna świnka za drugą wyrzucały z siebie kolejne pytania, cały czas biegając po grocie i szukając ukrytego wśród kryształów osobnika.
- Ale jak to tak się klepać? Przecież to boli.
- To takie brutalne...
- Nieee!! Dość!! Stop! Przestańcie! Nie wytrzymam! - nagle tęczowy nietoperz wyleciał ze szczeliny, miał na nosie wielkie okulary do czytania. Machał nerwowo skrzydłami i wielkie królicze uszy drgały mu od nieskrywanej irytacji.
- Czy wy nie rozumiecie prostej zagadki!!! Tych parę prostych słów!?
- Zaraz, zaraz - Gburek zaczął wertować swoją księgę - coś tu było...
"Mordo ty moja pośród wielu klaczy
kto Cię tu zobaczy, kto dosiąść się odważy
gdy pośród pląsów much i gzów
z lubością klepiąc się po twarzy
wiesz, że koń to twój żywiciel i towarzysz."
- Głupszego wierszyka w życiu nie słyszałam - Czerwony Kapturek dyskretnie nasłuchiwał wszelkiego bzyczenia, z całych sił próbując się nie drapać.
-Koń??? - kwiknęła z nie dowierzaniem zielona świnka.
- Dla jakiejś klaczy mamy klepać się..??? - jęknęła kolejna.
Tęczowy Nietoperz poczuł się niedoceniony.
- No co? Miało być trudne, już tylu odprawiłem z kwitkiem bo odpowiedzi nie znali - westchną. - poza tym uwielbiam muchy..
Nikta przyglądająca się wszystkiemu z góry, z wrażenia potknęła się o występ skalny i runęła w dół. Niewielkie, srebrne, kudłate stworzonko pacnęło o ziemię i jak mały pomponik potoczyło się do stóp Czerwonego Kapturka. Ze środka wydobyło się niepewne "hy hy".
- Yyy.. witam. To ja Nikta, ten no Chochlik... - sprężyste proste włoski zafalowały.
Tęczowy nietoperz podfrunął do chochlika i kaszlnął znacząco.
- Nikta, przedstawiam Ci naszych zwycięzców - ostatnie słowo wypowiedział z wielkim rozczarowaniem - Proszę o klucz!
- Klucz?? Ach TEN klucz! - przez chwilę coś zabrzęczało i mała różowa łapaka  z krótkimi lecz ostrymi jak szpilki pazurkami wysunęła się z plątaniny futerka, podała złoty kluczyk Nietoperzowi i szybko znikła.- a.. poco klucz?
- To nasi ZWYCIĘZCY - nietoperz cedził przez zęby każde słowo, wyraźnie był rozczarowany obrotem sprawy.
- O nie..- jęknęła Nikta - i co teraz z nami będzie?
Trzy świnki niecierpliwie przebierały kopytkami - Chcemy nagrodę!!
Tęczowy nietoperz westchną teatralnie i zaprowadził wszystkich do małego pomieszczenia. Coś jęknęło, zgrzytnęło, później znowu zgrzytnęło i drzwi się otworzyły.
- Proszę bardzo o to wasza nagroda, gratuluję, fanfary, brawa, hura... - zaczął zrzędzić. - nie krępujcie się..
Na środku kryształowego pokoju stał stół - szklany, a na nim kwiatek w doniczce.
- Kwiatek?? - zdziwiła się Czerwony Kapturek - myślałam że jakiś szmaragd, albo rubin..
- To niezwykle rzadka odmiana - nietoperz z czułością pogładził po maleńkim płatku, coś zadźwięczało i z kwiatka posypały się błękitne iskierki - latami pielęgnowany, przez pokolenia takich jak my.. ech, nasz piękny kwiat dobroci...
- KWIAT DOBROCI ?!!! - wszyscy wypowiedzieli te słowa równocześnie, ściany  niebezpiecznie zadrżały, na niektórych pojawiły się drobne pęknięcia.
- Ale przecież..Szklana Góra? - Gburka trudno było zaskoczyć, ale tym razem te dwa słowa dosłownie zwaliły go z nóg.
- Winda. - nietoperz załamywał łapki nad kwiatem, nie do końca rejestrując co się dzieje naokoło..
- A Baba Jaga?
- Na emeryturze, chłód kryształów źle działał na stawy i reumatyzm.
- I tak po prostu..  za konia kwiatek?? - upewniała się czerwona świnka.
-Co? A tak tak.. jest cały wasz.. - nietoperz dreptał naokoło stołu siąkając nosem.. - mój piękny, kochany kwiatuszek, tyle lat..ech.. dbajcie o niego. Proszę.
-Czy ten kwiat pomoże tu i zbudzi mą lubą z długiego snu?? - Książę w końcu ocknął się z szoku.
-Chodzi o to że Książę zapomniał obudzić królewnę..pocałunkiem i teraz tylko ten kwiat może nam pomóc.- Gburek pokazał nietoperzowi fragment z Księgi Bajek.
-Cóż oni tu wypisują!? ..i pogładzić się po twarzy..pirueta? - Tęczowy pokręcił z nie do wierzeniem białym łepkiem. - to już nieaktualne.
Na chwilę zniknął w zakamarkach jaskini i wrócił z podobną księgą.
-Proszę bardzo "Księga bajek 2017" najnowsze wydanie. I tu pisze...- przez chwile studiował tekst, świnki zmęczone przygodą wtulone w siebie drzemały w rogu pokoju, Reksio dreptał po pokoju obwąchując wszystkie kąty, Czerwony Kapturek drzemał z głową opartą na stole. Tylko Gburek z Nietoperzem naradzali się...
Okazało się że niepotrzebne są żadne piruety jak pisało w "Księdze Bajek 2002", wystarczyło strząchnąć do sakiewki trochę błękitnego pyłu i natrzeć nim skronie śpiącej osoby.
-O proszę.. "Natrzeć skronie swojej Panny, potem włożyć ją do wanny, zwilżyć usta kroplą wina, gdy obudzi się dziewczyna dobrze umyj lubej włosy, natrzyj masłem posyp prosem jak już twarz się zaczerwieni możesz się z kobitą żenić".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz