Winda,
którą jedzie Twój bohater, psuje się w pół drogi na czwarte
piętro galerii handlowej. Nie
działają przyciski, nie da się otworzyć drzwi.
Po
chwili gaśnie światło. Nie słychać niczego poza ludźmi
zamkniętymi
w
kabinie. Jak reagują? Jak reaguje Twój bohater?
Wysoki
budynek jak Wieża Babel pnący się do nieba. Szklane, przyciemniane
ściany
jednolicie
gładkiej powierzchni. Z nagrzanego, parującego asfaltem miasta do
klimatyzowanego pomieszczenia to jak krok do raju. Parę metrów do
windy i lot w górę bez rozkładania skrzydeł. W małym jak pudełko
zapałek pomieszczeniu zmieściły się trzy osoby. Starszy jegomość
z siwym wąsem skwapliwie usuną się bym mógł wcisnąć czwórkę.
W butach z cholewą do kolan i skórzanej kamizelce wyglądał jak
myśliwy. No tak, pewnie łowca okazji. „Drzwi się zamykają”
wyrecytował uprzejmie męski głos z głośnika. Tsyk. Winda
ruszyła. Szczupła blondynka skupiła wzrok na zmieniającym się
wskaźniku pięter. Niespokojnie przygładziła krótką spódniczkę.
Dotknęła spiętych w kok włosów. Przygryzła uszminkowaną dolną
wargę. „Nie zdążę” wyszeptała do siebie. Patrzyłem to na
jedno to na drugie zastanawiając się czy też widzą te kurczące
się ściany. Spokojnie to tylko cztery piętra. Powietrza starczy na
2 godziny. Jest alarm w razie.. Nie, spokojnie nic się nie stanie.
To najnowocześniejsza winda na świecie. Splotłem spocone dłonie
za plecami. „Piętro drugie” wyrecytował wkurzający głośnik.
Nikt nie wysiadł. Starszy pan wyjął z kieszeni kartkę, zaczął
studiować listę zakupów. Blondynka setny raz przygładziła
spódniczkę. Zmieniła środek ciężkości na prawą nogę.
„Piętro trzecie”. Nie słyszałem tego!
To
prawie 10 metrów wysokości. Czytałem, że gościu wypadł z
trzeciego piętra i przeżył. Czy windy mają spadochrony? Powinny
mieć. Zgrzytnęło. Nic się nie stało jedziemy dalej.. Zamigotało
światło. Jedź.. jeszcze metr. Jeszcze centymetr. Winda stęknęła
i stanęła. Nie, tylko nie to.
Blondynka
zbladła i osunęła się na posadzkę.
-
Jak pech to pech.. - przygładziła spódniczkę. Jak ją z niej
zerwę to może przestanie to robić.
Zacząłem
wciskać wszystkie przyciski. Żadnej reakcji. Uderzyłem pięścią
w tablicę. To nie był dobry pomysł. Bolało jak diabli. Winda ani
drgnęła. Naparłem na drzwi..
-
To nic nie da. Mój znajomy projektuje windy…
Gzzyk.
Zgasło światło. W ciemności krzyk blondyny wypełnił
pomieszczenie.
Może
ktoś nas usłyszy zanim ściany się skurczą. Zanim zabraknie
powietrza. Krzyk przerodził się w chlipanie.
-
W Wietkongu w 1960 musieliśmy po ciemku przeciskać się podziemnymi
tunelami. Było ciemno i duszno…
-
Nie pomagasz pan !! - zimne strużki potu spłynęły po plecach.
Stara zakurzona szafa.. drzwi zamknięte na klucz.. Potrząsnąłem
głową odpędzając wspomnienia.
-
Trzeba zachować spokój i oddychać powoli i spokojnie – co ten
idiota wygaduje?! Jakie spokojnie?
-
Halo?! Jest tam ktoś?! Pomocy! - zacząłem walić w drzwi.
-
Niech ktoś nam pomoże!! Pomocy!! - blondynka dołączyła się do
nawoływania.
Starszy
pan dziwnie zamilkł. Uderzałem
w drzwi z nadzieją, że ktoś w końcu usłyszy. To już nie była
winda. Znowu byłem w tej przeklętej szafie. W ciemnościach między
ubraniami na wieszakach czaiły się senne koszmary. Wytrzeszczały
błyszczące ślepia..
Musze
uciekać.. Waliłem z całej siły. Porządne dębowe drzwi.
Chrobotanie..
Zapaliło
się światło, winda ruszyła. „Piętro czwarte” głośniki
obwieściły radosną wiadomość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz